Poranek w zatoce
No to zaczniemy :) Jestem w zatoce Tivatskiej, jest cichy poranek. Przyszłam na nadbrzeże, żeby trochę spędzić tutaj trochę swojego wolnego czasu. Usiadłam na ławce. Morze jest łagodne, małe statki i wielkie jachty wprawie nieprymietnie niezauważalnie kołyszą się (I am not sure it is exactly what you are going to express) wąchają się na wodzie. Zrzuciłam sandały. Usłyszałam muzykę z kawiarni, gdzie miejscowi ludzi teraz siedzą na pogałendcę pogawędce z kawą. Gadają Rozmawiają o tym, o tam tym i o tamtym. Statek "Vesna" zabrał podróżujących i odpłynął w kierunku - tak mi się zdaje - błękitnej jaskini. No, a ja siedzę w cieniu palmy i obserwuję. Szpacerują rodziny z dziećmi, po gazonach trawniku lata biega czarny mokry i kudłaty pies. Śmieszny jest, wesoły. Swiatkuje Świętuje swój dzisiejszy poranek. Newzabawie Nowa zabawa, ten wesoły gość znalazł się razem obok mnie ze mną i - taki rozegrany rozbawiony - porwał mój sandał! I co robić? Walczyć o sandał czy nie? A jeśli on mnie zje? Rosmialam Roześmiałam się, a jakaś starsza pani zwróciła się do tego wesołego pieska/psa ze słowami upokorzenia nagany. Eh ) Mój sandał wrzucił w trawę. i Teraz mam go na nodze, Jest mokry mokrego od psiego śmiechu :)
Pozdrowienia
Joanna